wtorek, 29 lipca 2014

Garderobiane plany na resztę roku - CZĘŚĆ 2

Dziś o przybytku w mojej garderobie, który to przybytek zawdzięczam Rodzicom. Oni to bowiem, wypatrzywszy na flea markecie te oto kłębki


pośpieszyli, by je nabyć drogą kupna. I mam 27 ślicznych kłębuszków doskonałej wełny. A do tego Mama moja, w pewnym second handzie zdobyła rzecz arcyciekawą: zestaw spódniczny. Taki zestaw składa się z:
* kawałka wełnianej kraty 150 cm na 90 cm
* kawałka podszewki tych samych rozmiarów
* wkładu do paska
* zamka.

Niestety, moja arcymądra książka, przywieziona z samej Szkocji, nie wiedziała, jakiego klanu jest to krata
i jakim zawołaniem mam się odtąd okrzykiwać :) Nie szkodzi, będę wrzeszczeć "Yarn! Yarn!" :D

Mam zatem tkaniny na trzy ołówkowe spódnice - brązowo-beżowy tweed, rudy tweed i zielona krata. Mam śliwkową mieszankę od Brahdelt na jesienną sukienkę. Mam jeszcze kilka innych tkanin, których na razie nie wymienię. Miałam też czas w pociągu, by dziergać i obecnie robię drugi przód fioletowego kardigana. Jak dostanę domówione kłębki - a pewna bardzo dobra Dusza dołożyła je do swojego zamówienia - rękawy wydziergam jednocześnie. I super, będzie sweter :)

P.S. Uszyłam tulipanową sukienkę. Jeden z kolegów z pracy zaniemówił na jej widok. A pan w pociągu nieustannie porównywał moją rollsową fryzurę, sukienkę i czerwoną szminkę do kostiumów z filmu Pearl Harbor. Na razie jej nie zobaczycie, bo się pierze po noszeniu :)

środa, 2 lipca 2014